6 lutego 2015

Rozdział Piąty


- Dobranoc Justin. - Mruknęłam zmęczonym głosem. Jazmyn poszła spać godzinę temu, a teraz kolej na nas.

- Dobranoc Courtney. - Potarł zmęczone oczy, ściągając czapkę z głowy, przez co jego włosy sterczały na wszystkie strony. Oboje weszliśmy do naszych pokoi. 

Rozglądałam się w ciemności, próbując znaleźć włącznik światła. Umyłam twarz i zęby, po czym rozebrałam się, odkładając ubrania do torby. Założyłam moją piżamę i związałam włosy w kucyk. Wyłączyłam światło i wślizgnęłam się pod kołdrę, szukając wygodnej pozycji.

Odetchnęłam zrelaksowana i już po chwili pochłonął mnie sen.

Obudził mnie niewątpliwie zapach tostów; Swojski, ciepły zapach pobudził moje zmysły. Wstałam z łóżka, przeciągając się i poszłam do kuchni.

- Dzień dobry. - Mruknęłam, sennym głosem. Podeszłam do Justina, który umieszczał właśnie dwie kromki chleba w tosterze i poklepałam go po ramieniu, żeby wiedział, że tu jestem.

- Dzień dobry Courts. - Uśmiechnął się perfekcyjnie, jak zawsze. - Chcesz tosta? - Zwrócił się do mnie, unosząc brew.

- Tak, poproszę. - Uśmiechnęłam się, podchodząc do Jazmyn, która siedziała w salonie. Kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam, że czyta książeczkę o księżniczkach Disneya. Nie zdziwiło mnie to. Zachichotałam i usiadłam obok niej, a ona przytuliła się do mojego boku.

- Cześć Courtney. - Ziewnęła, nie odrywając wzroku od książeczki. Jestem pewna, że oglądała tylko ilustracje. Spojrzałam na Justina, który wyciągał właśnie chleb z tostera.

- Myślę, że śniadanie jest gotowe. - Szepnęłam do Jazmyn, a ona zamknęła książkę i odłożyła ją na bok.

- Courts, Jaz, zrobiłem śniadanie. - Justin zawołał. Obie wstałyśmy z kanapy i poszłyśmy do kuchni, gdzie czekały już trzy talerze. Usiadłam przy stole i wszyscy zaczęliśmy jeść.


***


Po długiej dyskusji, zadecydowaliśmy, że spędzimy ten dzień w miejscowym parku. To był ciepły i słoneczny dzień, więc to doskonała okazja. Jestem niesamowicie wdzięczna za tą pogodę, biorąc pod uwagę kilka poprzednich dni.

Ubrałam krótkie, kwieciste, jeansowe szorty i koszulkę. Moje nogi były brązowe, ale to zasługa genów. Ja i moja matka byłyśmy jedynymi „zawsze opalonymi” osobami w rodzinie. Skóra mojego ojca i mojej siostry była bardzo blada, ale ona zawsze uciekała się do sztucznej opalenizny.

Założyłam parę żółtych Conversów i związałam moje włosy w niechlujny kok.

- Courtney! - Jazmyn wpadła do sypialni, dysząc ciężko. - Justin... On... Goni... Mnie! - Jęknęła, biorąc oddech pomiędzy każdym słowem.

Zaśmiałam się, słysząc niski pomruk Justina. - Łaskotkowy potwór przyszedł tu po ciebie!

Oczy Jazmyn rozszerzyły się i przytuliła się do mojej nogi. Położyłam palec na ustach, pokazując Jazmyn, żeby była cicho.

Ignorując mnie, Jazmyn pisnęła głośno, kiedy Justin szedł wzdłuż korytarza. Zatrzymał się, a bezczelny uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy. Odwrócił się powoli w naszą stronę.
Zaśmiał się i wyciągnął ręce przed siebie, gotowy żeby zacząć kogoś łaskotać.

- Jazmyn... Courtney nie może uchronić cię przede mną na zawsze... - Powiedział, uśmiechając się do siebie. Justin nagle rzucił się do przodu i zaczął łaskotać mój brzuch.

Pisnęłam zaskoczona, próbując się od niego uwolnić, a moja wspaniała przyjaciółka Jazmyn, uciekła do salonu, zostawiając mnie samą z tym potworem.

Śmiałam się w niekontrolowany sposób, a moje tętno przyspieszyło.

- Przestań mnie łaskotać. - Krzyknęłam, na jednym oddechu. Przestał ruszać palcami, ale nadal delikatnie dociskał je do mojego brzucha.

Miał szeroki uśmiech na twarzy, a jego oczy błyszczały z radości. Mimo, że nie mógł nic zobaczyć, wydawało się jakby patrzył mi prosto w oczy. Wykorzystałam okazję, żeby wyplątać się z jego uścisku i pobiegłam do salonu, gdzie ukryłam się za jedną z kanap.

Rozejrzałam się, szukając Jazmyn i zobaczyłam, że siedzi skulona pod stołem w kuchni. Zauważyła mnie i na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.

- Boo! - Justin rzucił się na kanapie, obracając się w moją stronę. Prychnęłam i wstałam, podchodząc do niego, ale rozłożył się na całej kanapie, nie pozostawiając miejsca dla mnie.

- Jesteście gotowi, żeby iść do parku? - Zapytałam, uśmiechając się. Jazmyn skinęła głową.

- Yup. - Justin uśmiechnął się, wstał z kanapy i zawiązał sznurowadła. Wzięłam moją torebkę, zawieszając ją na moim ramieniu i wzięłam klucze z blatu kuchennego.

- Dobrze, poczekajcie tu chwilę, muszę iść nakarmić Piernika. - Mruknęłam, przypominając sobie o moim kocie. Justin zmarszczył jego idealne brwi i odchylił lekko głowę. Zaśmiałam się cicho. - Piernik to mój kot. - Jazmyn klasnęła z podnieceniem w dłonie, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

- To zajmie tylko chwilę, może chcecie pójść ze mną? - Uśmiechnęłam się, gdy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo Jazmyn chciała zobaczyć mojego kotka.

- Mhm. - Justin mruknął kiwając głową. Wyszliśmy z mieszkania i zamknęłam drzwi, po czym poszliśmy do mnie.

Weszliśmy do środka. Chwyciłam ciepłą, miękką dłoń Justina, żeby oprowadzić go po mieszkaniu. Zauważyłam Piernika leżącego na kanapie, co wcale mnie nie zdziwiło. Od przeciągnął swoje małe łapki, kiedy nas zobaczył. Może ty tylko kot, ale szczerze mówiąc, kocham go najbardziej na świecie.

- Kotek! - Jazmyn pisnęła radośnie i rzuciła się na niego, zaczynając głaskać jego futro. Zamruczał głośno i ponownie zamknął oczy.

- Polubił cię. - Zaśmiałam się, patrząc na nich. Podeszłam do Jazmyn i delikatnie położyłam dłoń Justina na grzbiecie Piernika. Zaczął go głaskać z uśmiechem na twarzy, a ja poszłam nasypać jedzenia do miski kota. Kiedy tylko postawiłam miseczkę na podłodze, Piernik szybko zerwał się z kanapy i pobiegł jeść.

- Idziemy? - Uniosłam brew, ponownie chwytając Justina za rękę.

- Yay! - Jazmyn pisnęła, wybiegając na korytarz. Zamknęłam drzwi i ruszyliśmy na dół, długą klatką schodową. Wciąż trzymałam dłoń Justina, gładząc ją delikatnie kciukiem. Dotarliśmy do lobby i wyszliśmy na zewnątrz za parą z dziećmi i pieskiem na smyczy.

Uśmiechnęłam się ciepło do portiera i ruszyliśmy wzdłuż jednej z ruchliwych ulic Nowego Jorku. Wzięłam Jazmyn na ręce i usadziłam ją na moim biodrze, żeby jej nie zgubić.

- Czy jest tam plac zabaw dla dzieci? - Jazmyn zapytała mnie, nawlekając kosmyk moich włosów na jej małe paluszki.

- Myślę, że tak, ale pamiętaj, że nie możesz za bardzo się od nas oddalać. - Uśmiechnęłam się ciepło, a ona skinęła głową. Przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy do parku.

Postawiłam Jazmyn na ziemi i chwyciłam ją za rękę. Puściła moją dłoń i wcisnęła się pomiędzy mnie, a Justina. Rozłączyła nasze ręce i chwyciła moją i jego dłoń, kołysząc nimi lekko.

- Jazmyn, tam jest plac zabaw. - Wskazałam na kolorowe przeszkody. Małe dzieci biegały wszędzie, uśmiechając się wesoło.

Jazmyn pobiegła na czerwoną zjeżdżalnię. Usiadłam z Justinem na ławce, która znajdowała się w pobliżu. Siedzieliśmy w wygodnym milczeniu, a ja przyglądałam się Jazmyn.

- Ona już cię pokochała. - Powiedział Justin, odnosząc się do Jazmyn. Szeroki uśmiech pojawił się na moich ustach. - Spędziliśmy razem jeden dzień, a ona już cię pokochała. - Zachichotał, a moje policzki zarumieniły się.


Przyglądałam mu się. Spojrzałam w jego piękne, ale puste oczy i ogarnął mnie ból. Nie ból fizyczny, ale psychiczny. Wiedziałam, że to musi być dla niego cholernie trudne – słyszeć głos Jazmyn, ale nigdy nie móc jej zobaczyć, czuć ciepło słońca na policzkach, ale nie widzieć skąd pochodzi. Wszystko dla niego musiało być bolesne.  

_________________________________

Tak jak prosiliście, stworzyłam zakładkę z bohaterami -> CHARACTERS, ale nadal nie napisaliście mi co myślicie o gifach. W oryginale autorka do każdego rozdziału dodaje gif. Chcecie, żebym ja też to robiła? 

Zapraszam na moje drugie tłumaczenie -> http://tlumaczenie-imonlyhuman.blogspot.com/


11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział *.* Kocham to opowiadanie. Szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te opowiadanie :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak zafascynkwało mnie twoje tłunaczenie, że sama przeczytalam całe opowiadanie po angielsku I zabiera dech w piersiach! Gorąco polecam. Czekajcie na tlumaczenie, bo warto.
    Pozdrawiam wszystkich czytelników i tłumaczke ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku jakie to cudownee... ciekawe czy Justin w tym opiwiadaniu zacznie widziec

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie moge się doczekać nastepnego rozdziału. Jej to jest cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  6. to jest takie piękne! tak dodawaj gify! dziękuję ci tak bardzo że tłumaczysz tak wspaniałego bloga! niespotykana zachwycająca fabuła i wgl piękne! aż słów mi brak! do następnego mam nadzieję szybko xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak cudowną fabułą! Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  8. tak bardzo chce jeszcze wiecej <3
    xx

    OdpowiedzUsuń