17 stycznia 2015

Rozdział Czwarty

- Więc, - Zaczęłam, gdy wszyscy skończyli jeść naleśniki. - Jakieś pomysły co chcecie dzisiaj robić?

Jazmyn i Justin zaczęli szeptać między sobą, a ja mogłam usłyszeć tylko pojedyncze słowa, wyrwane z kontekstu. Stałam tam, opierając się o blat kuchenny, zastanawiając się, co moglibyśmy robić.

- Akwarium! - Jazmyn krzyknęła głosem pełnym podniecenia i entuzjazmu. Skinęłam głową, chichocząc.

- No dobrze, idź się przebrać! - Pisnęłam, podekscytowana jeszcze bardziej niż Jazmyn. Akwarium było jednym z moich ulubionych miejsc.

Jazmyn wybiegła z kuchni i poszła do jej pokoju. Było słychać, jak wyrzuca ubrania z szafy, wybierając jakiś strój. Ona naprawdę jest małą księżniczką.

- Lepiej my też chodźmy się przebrać. - Powiedziałam do Justina, a on skinął głową, posyłając mi promienny uśmiech.

Postanowiłam ubrać się dziś ciepło, bo na dworze było strasznie zimno! Opustoszały teraz park, który widziałam z okna sypialni, wyglądał na zamarznięty, a ulice wyglądały niemal upiornie. To było dziwne, widzieć prawie puste drogi Nowego Jorku, kiedy zwykle roiło się tu od ludzi robiących zakupy.

Zdjęłam piżamę, składając ją starannie i położyłam ją na brzegu łóżka. Dreszcze przebiegły przez moje ciało, zanim zmieniłam bieliznę. Wciągnęłam na nogi niebieskie jeanse i zaczęłam szukać jakiejś bluzki w moim plecaku, pełnym kosmetyków i dziwnych ciuchów. Znalazłam białą bluzę z dużym czerwonym sercem na środku. To była jedyna bluza, którą zapakowałam więc nie miałam większego wyboru.

Wciągnęłam sweter przez głowę i ponownie sięgnęłam do mojego plecach, szukając skarpetek.

- Courtney! Siedzisz tam już wieki. - Jazmyn krzyknęła zza drzwi, przesłodzonym głosem. Wciągnęłam moje skarpetki na nogi, od razu rozgrzewając moje zmarznięte palce.

- To już nie potrwa długo! - Odpowiedziałam zakładając na nogi moje czarne martensy. Dobra robota, spakowałam moje jedyne dobre buty, a nie dolly albo buty UGGs, które zniszczyłyby się, kiedy weszłabym w kałużę. Jestem niezdarna i nie chciałabym ryzykować. - Umyłaś zęby? - Krzyknęłam, a Jazmyn jęknęła i poszła do łazienki.

Po umyciu zębów i walki z moimi splątanymi włosami, byłam gotowa. Związałam moje włosy w wysoki kucyk, aby nie musieć się z nimi męczyć. Wyszłam z mojego pokoju i zauważyłem Justina, klęczącego przed Jazzy, kiedy zakładał jej płaszczyk przeciwdeszczowy. Jej fioletowe buty błyszczały za każdym razem, kiedy stukała jej drobną stopą w drewnianą podłogę.

Słysząc jak wychodzę z pokoju, Jazmyn podskoczyła, wyrzucając ramiona w powietrze i zapiszczała podniecona, a jej buty migały teraz jak szalone.

- Gotowi? - Zapytałam Justina, który po prostu skinął głową, a jasny uśmiech rozświetlił jego twarz. Odwzajemniłam jego uśmiech. On podniósł Jazmyn i delikatnie usadził ją na swoim biodrze. Wzięłam klucze, które Pattie zostawiła dla mnie na blacie w kuchni i chwyciłam dłoń Justina, splatając nasze palce.

Czułam jakby moje ręka rozpływała się pod jego dotykiem. Dreszcze przebiegły przez całe moje ciało. Starałam się ignorować to uczucie, zamknęłam drzwi i schowałam klucze do kieszeni.

- Chcesz jechać samochodem czy autobusem? - Zapytałam Justina, kiedy dotarliśmy do holu. Mój samochód zaparkowany był tuż za rogiem.

- Mi to obojętnie.

- Więc pojedziemy samochodem. - Uśmiechnęłam się. Nie chciałam czekać wieki na autobus, na tym mrozie. Wyszliśmy na zewnątrz, a ręka Justina była moim jedynym źródłem ciepła.

Zapięłam pasy Jazzy i odpaliłam samochód. Spojrzałam na Justina, który siedział wygodnie w fotelu pasażera z ciepłym uśmiechem na jego pulchnych ustach. Dopiero teraz mogłam w pełni podziwiać jego wygląd. Miał na sobie szarą koszulkę z podwiniętymi rękawami. Ciemnofioletowe jeansy, zwisały luźno, ukazując jego bokserki. Na nogach miał szare Supry, które jak zgaduję, były jego ulubionym rodzajem obuwia. Buty były tak wielkie, że zaczęłam się zastanawiać, czy ma problemy ze znalezieniem tak dużego rozmiaru.

Dwa srebrne nieśmiertelniki wisiały na jego szyi. Jego włosy, które zwykle były w nieładzie, zostały ułożone na żel, a fioletowa czapka przykrywała tył jego głowy. On na pewno świetnie zna się na modzie i zawsze udaje mu się być niesamowicie przystojnym.

Przełknęłam gulę, która uformowała się w moim gardle i wyjechałam na ulicę. Myślę, że wybraliśmy dobry dzień, żeby wyjść, bo ulice były dzisiaj wyjątkowo puste.

Po dwudziestu minutach jazdy, podczas której Jazmyn pytała co chwilę, czy daleko jeszcze, a Justin milczał, uśmiechając się bez przerwy, dojechaliśmy na miejsce. Dzięki Bogu. Odpięłam pasy Jazmyn, a ona wyskoczyła z samochodu, od razu chwytając mnie za rękę.

Przeszłam na drugą stronę samochodu, gdzie Justin czekał cierpliwie, wystawiając dłoń w moją stronę. Wzięłam go za rękę, delikatnie głaskając kciukiem wierzch jego dłoni. Weszliśmy do środka, a Jazmyn piszczała na widok wszystkiego, co przypominało ryby.

- Dwoje dorosłych i jedno dziecko. - Mruknęłam do pani przy kasie, której włosy były spięte w ciasnego koka. Miała najchudszą twarz jaką kiedykolwiek widziałam, jej policzki pokryte były różem, a jasny czerwony odcień delikatnie podkreślał jej wąskie usta.

Wpisała coś na kasie i spojrzała na mnie. - 25 dolarów. - Jej głos był tak monotonny, jakby była robotem. Wsadziłam rękę do torebki, szukając mojego portfela, ale w tym czasie Justin podał jej kwotę.

- Nie Justin, ja zapłacę. - Szepnęłam, posyłając kasjerce groźne spojrzenie, a Justin potrząsnął głową, uśmiechając się bezczelnie.

Kolejka powoli zaczęła tworzyć się za nami. Kobieta wolno wydrukowała nasze bilety, oglądając swoje długie paznokcie. Denerwowałam się coraz bardziej, jak ona może tutaj pracować? Ktoś powinien ją upomnieć za taką postawę, czy coś!

Kiedy podała nam nasze bilety, ruszyliśmy przed siebie. Jazmyn, biegała zadowolona, oglądając różne wodne zwierzęta i ściskała moją dłoń.

Była szósta, gdy udało nam się zwiedzić cały budynek. Poszliśmy do sklepu z pamiątkami, gdzie kupiłam podarunek dla każdego. Czapkę z rekinem dla Justina, jedną z delfinem dla Jazmyn i z rybą dla mnie. Wyglądaliśmy jak szaleni. Ludzie uśmiechali się współczująco widząc naszą niedojrzałość, a inni śmiali się, jak Henry.

- Spaghetti? - Spytałam Justina i Jazmyn, rozglądając się po kuchni. Oboje pokręcili zgodnie głowami. Westchnęłam i usiadłam.

- Poddaję się. - Mruknęłam z rozbawieniem. Wymieniłam już piętnaście różnych potraw, ale nie mogliśmy się zdecydować na żadną z nich.

- Może zamówię pizzę? - Justin zasugerował, wstając od stołu i poszedł do salonu po telefon. Jazmyn i ja zachłannie skinęłyśmy głowami. Mój żołądek zaburczał na myśl o pizzy i jestem pewna, że oni usłyszeli to. Justin wybrał numer telefonu, bez najmniejszego kłopotu.

- Och tak, poczekaj chwilę. - Wymamrotał do telefonu, gdy w końcu ktoś podniósł słuchawkę. Przyłożył telefon do jego kletki piersiowej. - Jakie pizze chcecie?

Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Jazmyn. - Pepperoni! - Krzyknęła.

- Dzielimy dwie pizze, czy jesteś tak głodna, że każdy dostanie swoją? - Spytałam ją.

- Po jednej dla każdego! - Krzyknęła i jestem pewna, że usłyszałam chichot faceta z telefonu.

- W porządku, więc poproszę o dodatkowy ser i pomidory. - Powiedziałam, odwracając się w stronę Justina. Poinformował o tym faceta od pizzy i wziął takie same dodatki dla siebie. Gdy w końcu zakończył rozmowę, usiadł naprzeciwko mnie i Jazmyn.


Rozmawialiśmy o bzdurach przez kolejne piętnaście minut, aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i wręczyłam facetowi pieniądze. Ciepło z pizzy ogrzewało moje ręce, kiedy niosłam trzy pudełka do kuchni. Odmówiliśmy krótką modlitwę i każdy z nas wziął swoje pudełko, natychmiast pożerając gorący, pikantny posiłek. Mmm, kocham pizzę. Szczerze mówiąc kocham prawie każdy posiłek, no ale kto nie lubi jedzenia?  

____________________________

Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo, ale jest to moje drugie tłumaczenie i na razie bardziej skupiam się na tym drugim opowiadaniu. Poza tym to fanfiction jest pisane dość trudnym, niezrozumiałym angielskim i czasem muszę się strasznie nagłowić, żeby zdanie brzmiało poprawie i równocześnie zachować jego sens, więc proszę o wyrozumiałość.

Pod ostatnim rozdziałem ktoś poprosił mnie o dodanie bohaterów. W oryginale, autorka nie podała żadnych bohaterów, oprócz Justin i Courtney. Chcecie żebym sama coś wymyśliła? 
Druga sprawa. Autorka do każdego rozdziału dodaje jakieś gify, bądź zdjęcia. Mam dodawać je do każdego posta? 

Proszę napiszcie mi co myślicie o tym wszystkim! :) 

9 komentarzy:

  1. O fajnie by bylo z tymi gifami ¶: mysle ze autorka opowiadania traktuje justina tak za normalnie w koncu jest niewidomy ..i powinien miec jakies trudnosci itp. Wiesz o co mi chodzi ? ;* a jakie jeszcze opowiadanie tlumaczysz ? Podasz linka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wrażenie, że wszystko wychodzi mu zbyt łatwo mimo niepełnosprawności, ale ja nie mam na to wpływu. :)
      Tłumaczę jeszcze I'm Only Human -> http://tlumaczenie-imonlyhuman.blogspot.com/

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział *.* Cieszę się, że dodałaś w pełni cię rozumiem z trudnościami w angielskim. Czasami niektóre słowa mają wiele znaczeń i są dość trudne. Zgadzam się z komentarzem powyżej. Justin jest trochę za "sprawny" jak na niepełnosprawnego, ale ty o tym nie decydujesz. Jeśli chcesz możesz dodać bohaterów choć bez nich każdy może sobie wyobrazić jak wygląda Courtney. Szablon robiłaś sama czy skądś pobrałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon, na zamówienie, wykonała mi jedna dziewczyna z twittera. :)

      Usuń
  3. Rozdział cudowny! Czekam nn ❤
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłoby super jakbyś dodała sama bohaterów!
    Rozdział cudowny, coraz bardziej zakochuję się w tym ff <3

    OdpowiedzUsuń
  5. to samo odczuwam co do zachowania Justina.. Wiem ze nie masz na to wplywu ale no przeciez cjvdknhi az zaczyna mnie to lekko irytowac.
    Co do rozdzialu i tak swietny chociaz zbyt duzo sie w nim nie dzieje.
    Wracajac do pytania to ja jestem jak najbardziej na tak. :*

    OdpowiedzUsuń