- Więc, - Zaczęłam, gdy wszyscy
skończyli jeść naleśniki. - Jakieś pomysły co chcecie dzisiaj
robić?
Jazmyn i Justin zaczęli szeptać
między sobą, a ja mogłam usłyszeć tylko pojedyncze słowa,
wyrwane z kontekstu. Stałam tam, opierając się o blat kuchenny,
zastanawiając się, co moglibyśmy robić.
- Akwarium! - Jazmyn krzyknęła głosem
pełnym podniecenia i entuzjazmu. Skinęłam głową, chichocząc.
- No dobrze, idź się przebrać! -
Pisnęłam, podekscytowana jeszcze bardziej niż Jazmyn. Akwarium
było jednym z moich ulubionych miejsc.
Jazmyn wybiegła z kuchni i poszła do
jej pokoju. Było słychać, jak wyrzuca ubrania z szafy, wybierając
jakiś strój. Ona naprawdę jest małą księżniczką.
- Lepiej my też chodźmy się
przebrać. - Powiedziałam do Justina, a on skinął głową,
posyłając mi promienny uśmiech.
Postanowiłam ubrać się dziś ciepło,
bo na dworze było strasznie zimno! Opustoszały teraz park, który
widziałam z okna sypialni, wyglądał na zamarznięty, a ulice
wyglądały niemal upiornie. To było dziwne, widzieć prawie puste drogi Nowego Jorku, kiedy zwykle roiło się tu od ludzi robiących
zakupy.
Zdjęłam piżamę, składając ją
starannie i położyłam ją na brzegu łóżka. Dreszcze
przebiegły przez moje ciało, zanim zmieniłam bieliznę. Wciągnęłam
na nogi niebieskie jeanse i zaczęłam szukać jakiejś bluzki w moim
plecaku, pełnym kosmetyków i dziwnych ciuchów. Znalazłam białą
bluzę z dużym czerwonym sercem na środku. To była jedyna bluza,
którą zapakowałam więc nie miałam większego wyboru.
Wciągnęłam sweter przez głowę i
ponownie sięgnęłam do mojego plecach, szukając skarpetek.
- Courtney! Siedzisz tam już wieki. -
Jazmyn krzyknęła zza drzwi, przesłodzonym głosem. Wciągnęłam
moje skarpetki na nogi, od razu rozgrzewając moje zmarznięte palce.
- To już nie potrwa długo! -
Odpowiedziałam zakładając na nogi moje czarne martensy. Dobra
robota, spakowałam moje jedyne dobre buty, a nie dolly albo buty
UGGs, które zniszczyłyby się, kiedy weszłabym w kałużę. Jestem
niezdarna i nie chciałabym ryzykować. - Umyłaś zęby? -
Krzyknęłam, a Jazmyn jęknęła i poszła do łazienki.
Po umyciu zębów i walki z moimi
splątanymi włosami, byłam gotowa. Związałam moje włosy w wysoki
kucyk, aby nie musieć się z nimi męczyć. Wyszłam z mojego pokoju
i zauważyłem Justina, klęczącego przed Jazzy, kiedy zakładał
jej płaszczyk przeciwdeszczowy. Jej fioletowe buty błyszczały za
każdym razem, kiedy stukała jej drobną stopą w drewnianą
podłogę.
Słysząc jak wychodzę z pokoju,
Jazmyn podskoczyła, wyrzucając ramiona w powietrze i zapiszczała
podniecona, a jej buty migały teraz jak szalone.
- Gotowi? - Zapytałam Justina, który
po prostu skinął głową, a jasny uśmiech rozświetlił jego
twarz. Odwzajemniłam jego uśmiech. On podniósł Jazmyn i
delikatnie usadził ją na swoim biodrze. Wzięłam klucze, które
Pattie zostawiła dla mnie na blacie w kuchni i chwyciłam dłoń
Justina, splatając nasze palce.
Czułam jakby moje ręka rozpływała
się pod jego dotykiem. Dreszcze przebiegły przez całe moje ciało.
Starałam się ignorować to uczucie, zamknęłam drzwi i schowałam
klucze do kieszeni.
- Chcesz jechać samochodem czy
autobusem? - Zapytałam Justina, kiedy dotarliśmy do holu. Mój
samochód zaparkowany był tuż za rogiem.
- Mi to obojętnie.
- Więc pojedziemy samochodem. -
Uśmiechnęłam się. Nie chciałam czekać wieki na autobus, na tym
mrozie. Wyszliśmy na zewnątrz, a ręka Justina była moim jedynym
źródłem ciepła.
Zapięłam pasy Jazzy i odpaliłam
samochód. Spojrzałam na Justina, który siedział wygodnie w fotelu
pasażera z ciepłym uśmiechem na jego pulchnych ustach. Dopiero
teraz mogłam w pełni podziwiać jego wygląd. Miał na sobie szarą
koszulkę z podwiniętymi rękawami. Ciemnofioletowe jeansy, zwisały
luźno, ukazując jego bokserki. Na nogach miał szare Supry, które
jak zgaduję, były jego ulubionym rodzajem obuwia. Buty były tak
wielkie, że zaczęłam się zastanawiać, czy ma problemy ze
znalezieniem tak dużego rozmiaru.
Dwa srebrne nieśmiertelniki wisiały
na jego szyi. Jego włosy, które zwykle były w nieładzie, zostały
ułożone na żel, a fioletowa czapka przykrywała tył jego głowy.
On na pewno świetnie zna się na modzie i zawsze udaje mu się być
niesamowicie przystojnym.
Przełknęłam gulę, która uformowała
się w moim gardle i wyjechałam na ulicę. Myślę, że wybraliśmy
dobry dzień, żeby wyjść, bo ulice były dzisiaj wyjątkowo puste.
Po dwudziestu minutach jazdy, podczas
której Jazmyn pytała co chwilę, czy daleko jeszcze, a Justin
milczał, uśmiechając się bez przerwy, dojechaliśmy na miejsce.
Dzięki Bogu. Odpięłam pasy Jazmyn, a ona wyskoczyła z samochodu,
od razu chwytając mnie za rękę.
Przeszłam na drugą stronę samochodu,
gdzie Justin czekał cierpliwie, wystawiając dłoń w moją stronę.
Wzięłam go za rękę, delikatnie głaskając kciukiem wierzch jego
dłoni. Weszliśmy do środka, a Jazmyn piszczała na widok
wszystkiego, co przypominało ryby.
- Dwoje dorosłych i jedno dziecko. -
Mruknęłam do pani przy kasie, której włosy były spięte w
ciasnego koka. Miała najchudszą twarz jaką kiedykolwiek widziałam,
jej policzki pokryte były różem, a jasny czerwony odcień
delikatnie podkreślał jej wąskie usta.
Wpisała coś na kasie i spojrzała na
mnie. - 25 dolarów. - Jej głos był tak monotonny, jakby była
robotem. Wsadziłam rękę do torebki, szukając mojego portfela, ale
w tym czasie Justin podał jej kwotę.
- Nie Justin, ja zapłacę. -
Szepnęłam, posyłając kasjerce groźne spojrzenie, a Justin
potrząsnął głową, uśmiechając się bezczelnie.
Kolejka powoli zaczęła tworzyć się
za nami. Kobieta wolno wydrukowała nasze bilety, oglądając swoje
długie paznokcie. Denerwowałam się coraz bardziej, jak ona może
tutaj pracować? Ktoś powinien ją upomnieć za taką postawę, czy
coś!
Kiedy podała nam nasze bilety,
ruszyliśmy przed siebie. Jazmyn, biegała zadowolona, oglądając
różne wodne zwierzęta i ściskała moją dłoń.
Była szósta, gdy udało nam się
zwiedzić cały budynek. Poszliśmy do sklepu z pamiątkami, gdzie
kupiłam podarunek dla każdego. Czapkę z rekinem dla Justina, jedną
z delfinem dla Jazmyn i z rybą dla mnie. Wyglądaliśmy jak szaleni.
Ludzie uśmiechali się współczująco widząc naszą niedojrzałość,
a inni śmiali się, jak Henry.
- Spaghetti? - Spytałam Justina i
Jazmyn, rozglądając się po kuchni. Oboje pokręcili zgodnie
głowami. Westchnęłam i usiadłam.
- Poddaję się. - Mruknęłam z
rozbawieniem. Wymieniłam już piętnaście różnych potraw, ale nie
mogliśmy się zdecydować na żadną z nich.
- Może zamówię pizzę? - Justin
zasugerował, wstając od stołu i poszedł do salonu po telefon.
Jazmyn i ja zachłannie skinęłyśmy głowami. Mój żołądek
zaburczał na myśl o pizzy i jestem pewna, że oni usłyszeli to.
Justin wybrał numer telefonu, bez najmniejszego kłopotu.
- Och tak, poczekaj chwilę. -
Wymamrotał do telefonu, gdy w końcu ktoś podniósł słuchawkę.
Przyłożył telefon do jego kletki piersiowej. - Jakie pizze
chcecie?
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na
Jazmyn. - Pepperoni! - Krzyknęła.
- Dzielimy dwie pizze, czy jesteś tak
głodna, że każdy dostanie swoją? - Spytałam ją.
- Po jednej dla każdego! - Krzyknęła
i jestem pewna, że usłyszałam chichot faceta z telefonu.
- W porządku, więc poproszę o
dodatkowy ser i pomidory. - Powiedziałam, odwracając się w stronę
Justina. Poinformował o tym faceta od pizzy i wziął takie same
dodatki dla siebie. Gdy w końcu zakończył rozmowę, usiadł
naprzeciwko mnie i Jazmyn.
Rozmawialiśmy o bzdurach przez kolejne
piętnaście minut, aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam
otworzyć i wręczyłam facetowi pieniądze. Ciepło z pizzy
ogrzewało moje ręce, kiedy niosłam trzy pudełka do kuchni.
Odmówiliśmy krótką modlitwę i każdy z nas wziął swoje
pudełko, natychmiast pożerając gorący, pikantny posiłek. Mmm,
kocham pizzę. Szczerze mówiąc kocham prawie każdy posiłek, no
ale kto nie lubi jedzenia?
____________________________
Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo, ale jest to moje drugie tłumaczenie i na razie bardziej skupiam się na tym drugim opowiadaniu. Poza tym to fanfiction jest pisane dość trudnym, niezrozumiałym angielskim i czasem muszę się strasznie nagłowić, żeby zdanie brzmiało poprawie i równocześnie zachować jego sens, więc proszę o wyrozumiałość.
Pod ostatnim rozdziałem ktoś poprosił mnie o dodanie bohaterów. W oryginale, autorka nie podała żadnych bohaterów, oprócz Justin i Courtney. Chcecie żebym sama coś wymyśliła?
Druga sprawa. Autorka do każdego rozdziału dodaje jakieś gify, bądź zdjęcia. Mam dodawać je do każdego posta?
Proszę napiszcie mi co myślicie o tym wszystkim! :)
O fajnie by bylo z tymi gifami ¶: mysle ze autorka opowiadania traktuje justina tak za normalnie w koncu jest niewidomy ..i powinien miec jakies trudnosci itp. Wiesz o co mi chodzi ? ;* a jakie jeszcze opowiadanie tlumaczysz ? Podasz linka ?
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie, że wszystko wychodzi mu zbyt łatwo mimo niepełnosprawności, ale ja nie mam na to wpływu. :)
UsuńTłumaczę jeszcze I'm Only Human -> http://tlumaczenie-imonlyhuman.blogspot.com/
Wspaniały rozdział *.* Cieszę się, że dodałaś w pełni cię rozumiem z trudnościami w angielskim. Czasami niektóre słowa mają wiele znaczeń i są dość trudne. Zgadzam się z komentarzem powyżej. Justin jest trochę za "sprawny" jak na niepełnosprawnego, ale ty o tym nie decydujesz. Jeśli chcesz możesz dodać bohaterów choć bez nich każdy może sobie wyobrazić jak wygląda Courtney. Szablon robiłaś sama czy skądś pobrałaś?
OdpowiedzUsuńSzablon, na zamówienie, wykonała mi jedna dziewczyna z twittera. :)
UsuńRozdział cudowny! Czekam nn ❤
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Super czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuńByłoby super jakbyś dodała sama bohaterów!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, coraz bardziej zakochuję się w tym ff <3
to samo odczuwam co do zachowania Justina.. Wiem ze nie masz na to wplywu ale no przeciez cjvdknhi az zaczyna mnie to lekko irytowac.
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu i tak swietny chociaz zbyt duzo sie w nim nie dzieje.
Wracajac do pytania to ja jestem jak najbardziej na tak. :*
Jest super
OdpowiedzUsuń